AŻ CHCE SIĘ Ż!!
W poprzednim poście pisałam o tym co robić, gdy w górach stopnieje śnieg. Dokładnie w Beskidach w okolicach Szczyrku. Tym razem na tapetę wjechał Żywiec, który zawsze chciałam odwiedzić. To tylko 20 minut od Szczyrku, droga jest szybka i przyjemna. W Żywcu jest zdecydowanie co robić. Spokojnie możecie przeznaczyć na niego dwa dni. Nie udało nam się dokładnie obejrzeć wszystkiego, wiecie (albo nie wiecie), jak to jest z dziećmi.
MAMO, SIKU!
MAMO, JESTEM GŁODNY!
MAMO, ZIMNO MI!
MAMO, CHCĘ DO DOMU! (najlepiej na moją kanapę dalej oglądać bajki).
MAMO, DALEKO JESZCZE?
I tak codziennie, w każde wakacje i na każdej wycieczce. Nie ma co się oszukiwać. Podróżowanie dziećmi to nie jest instagramowa cukiernia, tylko ciężka praca, czasami cięższa niż praca na etacie. Czasami nie ma jak zrobić zdjęcia, a ja nie wyciągam w ogóle aparatu, tylko wszystko ogarniam telefonem. Thanks God for iPhone <3. Mimo wszystko masz wybór, czekać aż dzieci urosną lub jechać i mimo wszystko zobaczyć jakiś kawałek świata, zarażając przy tym swoje dzieci ciekawością świata. Ja już widzę po moim Z. jak bardzo jest ciekawy świata, jak dużo pytań zadaje i co go interesuje. Już teraz pyta mnie o flagi, państwa o języki, a co najlepsze, coraz więcej z tych naszych wypraw pamięta i chętnie do nich wraca.
Dobra, ale trochę o tym Żywcu teraz. Żywiec to stolica browaru, gdzie tradycja browarnictwa sięga aż średniowiecza, ale przede wszystkim jest to stolica Habsburgów.
Najpierw dotarliśmy do Parku Żywieckiego (Zamkowego) na którego terenie znajduje się także Mini Zoo, które zdecydowanie warto odwiedzić. Koniki, kózki, papużki, daniele, świnki, dziki czy gęsi. Był tam nawet kangur. 🙂 Biedaczek, na pewno w tej pogodzie zamarza. Miejsc idealne dla 2 – latka, który uczy się poznawać świat. W parku miejskim znajduje się też wystawa miniatur Ziemi Żywieckiej. Która oczywiście była zamknięta. Nie wiem, czy oni myślą, że na mrozie też można zarazić się Covidem? Na szczęście wszystko widać z zewnątrz.
Obok parku mieści się pałac Habsburgów, który także był zamknięty. Jak macie więcej czasu, którego już nam nie starczyło warto podjechać pare kilometrów dalej do Parku Etnograficznego Ziemi Żywieckiej. Link zostawiam TUTAJ
Po spacerze pojechaliśmy do Muzeum Browaru. Które zrobiło na mnie i z resztą na dzieciakach także ogromne wrażenie. Jak na temat, o którym nie za wiele da się powiedzieć, historia jest niesamowicie przedstawiona. Opowiada o historii browaru na ziemi żywieckiej, tradycji ważenia piwa i całym procesie jego przygotowania. Muzeum jest interaktywne, a w czasach nie covidowych zwiedzanie można zakończyć degustacją piwa. Marzenie 😉
Przyznam szczerze, że byłam bardzo zaskoczona, że woda wykorzystywana do piwa Żywiec pochodzi spod góry Skrzyczne, czyli jest to prawdziwie, krystalicznie górska woda. Właśnie dzięki takiej lokalizacji w samym sercu Kotliny Żywieckiej zadecydowano o tym, że browar będzie znajdował się w Żywcu. Dzięki Habsburgom od 1856 r. zakład stał się jednym z największych browarów fabrycznych w Galicji, a następnie w Polsce.
Cała historia piwowarstwa na Żywiecczyźnie zaczyna się 700 lat temu wraz z początkami osadnictwa i pochodzi od słowa „żywić”, co wskazuje na bogate i urodzajne tereny. Interes piwny zaczął się rozwijać od 1327 r. kiedy to w okolicach Żywca zaczęło przybywać wielu rzemieślników, a browar stawał się coraz bardziej popularny. Przełom nastąpił w XIX wieku kiedy nastąpiła rewolucja przemysłowa. Formalnie Albrech Habsburg zarejestrował browar, który szybko się rozwijał dzięki nowym technologiom.
Zapraszam do galerii, gdzie możecie obejrzeć relację z wycieczki oraz na stronę browaru Żywiec TUTAJ
Więcej filmów z wycieczki na stories TUTAJ